|
Na początek przedstawię się Skąd się wziąłem? Dlaczego moja Pani po mnie przyjechała? Kilka słów o Tygrysi Dzień przyjazdu do Warszawy Byłem samotny Opowiem Wam o Urwisie Jestem pieszczochem Co będzie dalej? Galeria |
|
Ależ on był uroczy! Nie mogłem uwierzyć, że to kocur. Wyglądał przecież jak kocia dziewczynka. |
Urwis urodził się w Łomży, gdzie nadal mieszka jego matka - drobna, biało-czarna kotka o męskim imieniu Kacper (początkowo myślano, że to kocur). W przeciwieństwie do mojego całkowicie domowego pochodzenia, Urwis wywodzi się z rodziny kotów pół-domowych, albo inaczej domowo-podwórkowych. Jego matka, słabo żywiona przez ludzi, musiała polować na myszy i od małego uczyła tej umiejętności Urwisa. Nie miała z tym większego problemu, bo Urwis ma wrodzone zdolności łowieckie (babcia też była świetną myszołapką). Spędzone w Łomży pierwsze tygodnie życia istotnie wpłynęły na jego późniejsze zachowanie, a w szczególności na stosunek do myszy. Dzięki temu, że Urwis wychował się wśród ludzi, nie wyrósł na dzikiego kota.
|
Zakochałem się w nim od pierwszego wejrzenia. Do dziś razem sypiamy. |
|
Gdy go zobaczyłem od razu mi się spodobał. Dla bezpieczeństwa Pani trzymała mnie na smyczy, ale to było zupełnie zbędne. Nie miałem zamiaru rzucać się na niego, raczej to on próbował mnie zaatakować. Skąd u takiego brzdąca taka odwaga?! Nie widziałem wcześniej nic bardziej dziwnego, więc trochę przestraszony uciekłem do wanny. Kiedy w końcu odważyłem się go powąchać, on zaczynał prychać, a więc jednak trochę się mnie bał. Zapoznawaliśmy się chyba kilka godzin, ale jeszcze tego samego dnia zgodnie spaliśmy obok siebie. Urwis zaczął traktować mnie jak matkę, nawet próbował mnie ssać, tyle że nie mógł znaleźć cycka. Od czasu, kiedy dostałem Urwisa, w ogóle się nie nudzę. Przestałem miauczeć po wyjściu Pani. Po prostu zostaję z Urwisem i idziemy spać.
|
Teraz muszę się dzielić z Urwisem moim koszykiem. Dopóki był mały nie było tak źle. Ostatnio podrósł, więc sypiamy piętrowo albo na zmianę. |
|
Ja nigdy nie widziałem prawdziwej myszy, ale jestem pewien, że jest taka sama jak sztuczna. Pani prawie co tydzień kupuje nam myszy w hipermarkecie. Niestety, Urwis nie daje im przetrwać dłużej niż jedną dobę. Ja tylko zjadam ogonek, a Urwis tak je załatwia, że pozostają z nich plastikowe szkielety. On ma bzika na punkcie tych myszy, poluje na nie, podrzuca, obgryza ze skóry (chyba przypomina mu się jak matka przynosiła mu żywe myszki do zabawy). A przy tym warczy na mnie, żebym mu jej nie zabrał. Mnie taka zabawa aż tak nie podnieca, wolę bawić się papierkami od cukierków.